poniedziałek, 6 września 2010

Rozdział 1

Na wprost głównych drzwi stoi masywne biurko, na lewo regał z książkami kończący sie tuż przy kolejnych drzwiach prowadzących do mieszkania. Ściana na prawo obwieszona jest oprawionymi w ramki zdjęciami wyraźnie dowodzącymi, że Silver kiedyś był więźniem i to nie byle, jakim.
Dan został wprowadzony do gabinetu przez dwóch strażników, którzy przez cały czas dość brutalnie go traktowali. 
- Co ja worek treningowy jestem?! - Wydarł się w końcu.
Siedział za biurkiem, dzisiaj miał sporo roboty papierkowej. Słysząc krzyki na korytarzu westchnął cierpiętniczo. Przybrał surowy wyraz twarzy i z chłodnym spokojem obserwował wchodzących. 
- Coś się nie podoba? - Zapytał spokojnie.
- Mogliby trochę delikatniej mnie prowadzić! 
Był wściekły i nie zwracał uwagi na to, do kogo teraz się wydziera. Nigdy nie zwracał na to większej uwagi. Zawsze był rozwydrzony. A teraz był wściekły. W końcu został tu wysłany za nic.
Machnięciem reki odprawił strażników którzy przyprowadzili chłopaka i wziął do rąk akta więźniów którzy mieli zostać tego dnia sprowadzeni. ,,No no... Zobaczymy, co my tu mamy"- pomyślał przyglądając się z uwagą zdjęciu dołączonemu do akt. 
- Jest pan w więzieniu i w dodatku w bloku o zaostrzonym rygorze panie... - Zerknął do akt - Diez. Takie tutaj panują zasady i nie radziłbym się sprzeciwiać. 
Wstał, obszedł biurko i z wyraźnym zainteresowaniem przyjrzał się chłopakowi. Ten wzrok można by spokojnie zaliczyć do pożądliwego, Silver lubił młodych chłopców^^
Prychnął. Patrzył wściekły na strażnika. 
- To, że zaostrzony rygor nie znaczy, iż mają człowieka traktować jak worek kartofli lub treningowy! 
Nie podobał mu się wzrok mężczyzny, ale jakoś nie chciał się uspokajać.
- Czyli że łatwo z tobą nie pójdzie - mruknął jakby do siebie nadal obserwując go w ten sposób - Tutaj więźnia nie traktuje sie jak człowieka, ale ty przecież wiesz co znaczy być ,,istotą wyższą", zabiłeś całą rodzinę z zimną krwią... - Uśmiechnął się krzywo zerkając ponownie do jego akt.
-Nie zabiłem ich! - Warknął. - Ale kogo to obchodzi! 
Dalej miał ręce skute z tyłu kajdankami. Gdyby nie to, pewnie by coś zrobił strażnikowi.
Zacmokał z dezaprobatą. 
- Nie krzycz, jeszcze nie ogłuchłem. A to czy zabiłeś czy nie, to juz nie moja sprawa, w aktach masz, że jesteś mordercą i dostałeś dożywocie... Tak, więc trochę czasu ze sobą spędzimy - wymruczał będąc całkiem blisko niego.
Zrobił krok do tyłu. Jak dla niego mężczyzna był za blisko. 
- Wątpię żeby to było przyjemne. - Warknął. 
Wciąż wpatrywał się w strażnika wściekle. Do tej pory wszystko się w nim gotowało. Był zdenerwowany od rozprawy sądowej. W końcu on tak naprawdę nie zabił tej rodziny.
„No to zaczynamy łowy" - pomyślał rozbawiony zachowaniem chłopaka. 
- Przyjemne czy nie, to zależy od ciebie... Poniekąd. 
Podszedł znowu bliżej i powtarzał ten ruch az chłopak wpadł na drzwi i dalej, iść nie mógł. Uniósł mu brodę jednym palcem. 
- I nie tym tonem, bo mogę zrobić się niemiły... - Zamruczał z nieprzyjemnym uśmiechem.
- Spieprzaj. - Warknął. 
Ani trochę nie podobało się mu sie zachowanie mężczyzny. Niestety nie mógł sie już cofać. A ręce miał skute. Wymierzył, więc celnego kopniaka między nogi strażnika.
Warknął cicho, bardzo nie lubił, kiedy ktoś się tak zachowywał. Ignorując kopniaka, którego dostał złapał chłopaka za włosy i pociągnął ku dołowi równocześnie celując mu kolanem w brzuch, skutecznie, ale nie pozwolił mu się skulic. Po chwili chłopak został przyciśnięty twarzą do ściany. Silver nie przejmował sie faktem, że przez swoją niedelikatność prawie złamał chłopakowi nos i nadal trzymając go za włosy przydusił go dodatkowo ręką. 
- Lubisz ostrą zabawę tak? - Wysyczał mu do ucha.
Nie był na takie coś przygotowany. Jednak zagryzł zęby i nawet nie jęknął. Nie za bardzo miał jak się wyrwać. Starał się coś wymyślić. 
- I co mi niby teraz zrobisz?! 
Dan nie wiedział, co to szacunek.
- Myślę, że chętnie by cię tu odpowiednio przywitali - uśmiechnął się niebezpiecznie - Widzisz rzadko, kiedy jest okazja dobranie sie do kogoś takiego przede mną... a mogłem być miły. 
Szarpnął go znowu za włosy i juz po chwili podążali korytarzem. Silver zastanawiał sie, kto chętnie zająłby się nowicjuszem.
W myślach wyklinał, na czym świat stoi. Nie szarpał się, bo nie chciał żeby mu strażnik włosów nie wyrwał. Ale co mu przeszkadzało trochę zakląć na mężczyznę? 
- Spieprzaj!
Właśnie szedł korytarzem do Silvera po dokumenty nowych więźniów, ale daleko nie musiał iść, ponieważ go spotkał na korytarzu, z jakimś więźniem. 
- Silver dostałeś już akta nowych? 
Mówił do niego tak jakby był sam, bo dla niego tak było. 
W ręce trzymał pejcz.
Szarpnął chłopaka żeby się zatrzymał. 
- Dostałem, leżą na biurku - odpowiedział jak gdyby nigdy nic - Gabinet jest otwarty jesli będę potrzebny wrócę za chwilę. Ten pan jest u nas pierwszy raz - zerknął na wściekłego chłopaka - I zażądałby go odpowiednio traktować. Myślę, że chętnie go tu przywitają... - w jego oczach pojawiły sie szatańskie błyski.
- Tak, tak na pewno tak będzie... To ja idę bo muszę coś w nich sprawdzić...
Stwierdził mijając ich, a po chwili wszedł do gabinetu i zaczął przeglądać dokumenty.


Valentine. Rozglądał się sie po pomieszczeniu. 
Oblizywał wargi. 
"Już się nie mogę doczekać"
Uno wszedł do łazienki i skinął Valentinowi 
-Witaj Lalkarzu, zabawimy sie wiec dzisiaj...- szeroki uśmiech.
Również skinął mu głową. 
-Też otrzymałeś kukiełkę? 
Myślał o nowym w swej celi.
-Ta… Strachliwy nieco hardy… przynajmniej jest ładny inaczej bym go zabił i wyrzuciłby mi nie bruździł... Jestem esteta wiesz przecież, nie takim koneserem jak ty, ale zawsze estetą.
Na korytarzu tuż przed łazienkami jakiś strażnik przekazał Silverowi czarny neseser i odszedł. Uśmiechnął się sadystycznie patrząc na chłopaka. Wprowadził go do pomieszczenia i uśmiechnął się na widok czekający już  „komitet powitalny". 
- Witam ponownie panowie - mruknął.
Szarpał się jak mógł. Był wściekły i nie miał zamiaru sie tak łatwo dać. 
- Puszczaj debilu! Czy ja, kurwa, wyglądam jak worek treningowy?!
Uno uśmiechnął się szeroko widząc skutego chłopaka. 
-Esteta w każdym calu... I jestem zadowolony.
- Ktoś był tak miły i podrzucił coś dla was - wyciągnął w ich stronę rękę, w której trzymał neseser - Tylko go za bardzo nie uszkodźcie, nie zamierzam mu później jedzenia do celi nosić... 
Mimo wszystko uśmiechnął się sie na myśl o tym, co ci dwaj mogą zrobić z chłopakiem o takim temperamencie.
Oblizał wargę. 
-Ja otrzymałem Lalkę, śliczną małą laleczkę, aż mnie świerzbi by zobaczyć, co ma w środku. 
Stanął koło Uno. 
-Język jest mu potrzebny? Wiele traci...
- Może następnym razem Valentine - uśmiechnął się lekko - Na razie bez trwałych okaleczeń.
Był wściekły i lekko przestraszony. Ta sytuacja była nie za dobra. 
- Nawet mnie nie dotykać popaprańcy! 
<chłopak ma cięty język ^^'>
-Ale jak my go odetniemy to nie Będzie krzyczał... Opcjonalnie możemy go zakneblować...- Podszedł do walizki i otworzył podziwiając, co dostali.
Uśmiechnął się zadowolony. 
- To ja chyba już nie będę potrzebny? - w ręce Uno przekazał klucz od kajdanek - I jeszcze jedno - przypomniał sobie juz przy wyjściu - Z tego, co zauważyłem bycie miłym w jego przypadku nie ma sensu. Wrócę po niego za powiedzmy godzinę. 
Pogwizdując pod nosem wyszedł.
Venom Vincent Valentine ^^ spojrzał do neseser, wyciągnął cienki nóż chirurgiczny. 
-Jak sie materiał wabi? 
Jak do psa. 
Podszedł do zasłony prysznicowej.. Chyba ostatniej. Ciął ją na równe pasy. 
-Dostanę dziś w przydziale liny.. Lub wstęgę.. Długą? Mam zamiar naznaczyć moją laleczkę. 
Sprawdził wytrzymałość sznurów, nie ściągał ich z pierścieni, Walnął żelazną rękawica w słupek.. Po czym wyjął
Rurkę.. Przechylił i złapał zsuwające się koła z materiałem. 
-No i olej by naoliwić to cacko.
Patrzył na mężczyzn niepewnie. Wiedział gdzie trafił. 
"Cholera gorzej być chyba nie mogło... To jakieś psychole..." 
Cofnął się krok do tyłu.

***

Wrócił do gabinetu zadowolony i jednocześnie nieco zawiedziony. 
,,A mogłem być miły..."
Zauważył go kontem oka. 
- Coś się stało? 
Stał przed biurkiem trzymając w rękach dokumenty nie obracając się do niego.
- Nie nic takiego, podrzuciłem chłopaka ,,komitetowi powitalnemu" mam nadzieje że będą sie dobrze bawic - uśmiechnął się lekko podchodząc bliżej.
- Tylko, żeby go za bardzo nie uszkodzili... Właśnie dostałem telefon, ze mają być wizytacje... I będą ich sprawdzać... 
Mówił spokojnie, jakby nic się nie stało. 
- Wezmę te akta do małej korekty... Ile im dałeś?
- Mniej więcej godzinę, powinni się obaj do tego czasu wyrobić... - Stwierdził - Ostrzegałem żeby za bardzo go nie uszkodzili, jeśli dobrze pójdzie to posłuchają...
- A jeżeli nie? 
Nie martwił się o więźnia, ale o to, co stwierdzi komisja.
To faktycznie mógł być problem. 
- To, co zwykle, powiemy, że próbował uciec i trzeba było go unieszkodliwić - wzruszył ramionami - Jeśli chłopak nie będzie chciał powtórki z rozrywki, to potwierdzi tę wersję zdarzeń.
- Pewnie tak... Ale mam nadzieję, że ten zwierzak będzie kontaktował... Bo roślinek nie lubię trzymać... A jak tam ci 3 pozostali?
Pomachał aktami.
- Jeszcze do mnie nie dotarli... ale to kwestia czasu - stwierdził uśmiechając się - Czyżby któryś wydawał się szczególnie interesujący?
- Wiesz, jakie jest moje zdanie o nich u mnie... 
Położył akta i skierował się do drzwi. 
- Idę na obchód... Do zobaczenia... 
I wyszedł kierując się w stronę cel, do których mogli zostać nowi przydzieleni.
Uśmiechnął się pod nosem. 
- Naczelnik na łowach, chować się maleństwa - zamruczał siadając przy biurku.

***

Uno wyjął wstęgę z nesesera i oliwkę. 
-Proszę bardzo..wabi sie..Dan.. Chyba.-Powoli z nabożna czcią wyciągał coraz to ciekawsze
Rzeczy... Nożyczki... Maleńki palnik jak to gotowania cream brulle...
-Dan. Kto te imiona ustala…
Pokręcił głową z niesmakiem, po czym spojrzał na "liny" 
-W jakiej pozycji ci najbardziej odpowiada?
"Nie podoba się mi to coraz bardziej... Co ci psychole chcą zrobić?" 
Cofnął się aż pod ścianę. Wiedział, ze drzwi są raczej zamknięte i nie będzie mógł wyjść. Ale łatwo nie miał zamiaru się oddawać.
-Lubię patrzeć na twarz..- Odpowiedział ze spokojem jak na razie nie zerkając na chłopaka.
-Co powiesz by posiwiał pod sufitem.. Powiedzmy za ręce. Może mu sie barki wyrwą... Ale to nie rana... 
Jadowity uśmiech się poszerzył.
Przesunął sie do drzwi. Nacisnął klamkę. Tak jak się spodziewał były zamknięte. Wciąż wpatrywał się w tamtych mężczyzn. 
"Mam przesrane..."
Jasonowi zaświeciły sie oczy. 
-Było by miło... cały brzuch i plecy odsłonięte... Można by sie bawić...-szeroki uśmiech i spojrzał na chłopaka kulącego sie pod ścianą.
Valentine szybko przerzucił dwie "liny" Przez rury pod sufitem. Przywiązał je. 
-Choć.. Krępujemy go pod ramionami... Przez całe ręce. W sumie.. Trzymaj go. Ja to zrobię. 
Oblizał wargi.
Patrzył na obu. Nie miał zamiaru oddać się bez walki. Będzie kopał i gryzł. 
"Trzeba było się wtedy wkradać do domu obok!"
No nie śpiesząc sie podszedł do chłopaka złapał na gardło, wiedział, że chłopak będzie walczył, więc szybkim
ruchem podniósł go trzymając za szyje i stanął za nim. 
-Lubię jęk walczą... To mnie bardziej podnieca...
-łatwiej zniszczyć materiał. 
Podszedł i zajął się krępowaniem jego rąk. Chłopak Uderzył go w rękę, bo Lalkarz się zasłonił. Przywalił mu w odwecie w brzuch z żelaza. 
-Słuchaj kukiełko. Gdyby to ode mnie zależało, właśnie wyciągałbym ci wnętrzności i zastępował czymś odpowiedniejszym. 
Po chwili już skrępował go dobrze. Umieści go pod linami, Lalkarz przewlekł je przez metalowe kółeczka. po czym pociągnął za inne liny, by dzieciak sie uniósł.
Dan zasyczał cicho. W końcu to bolało. Miał jednak przeczucie, że będzie dużo gorzej.
- Kurwa, odpieprz się!
Uno sie zaśmiał i pogładził jego brzuch i tors przez koszulkę.. 
-Słodko.. Jak marionetka..- mruknął i rozdarł mu koszule jednym ruchem.
-Śliczna Kukiełka. 
Pociągnął za "sznurek" .
Po czym palcami przebiegł po jego plecach. 
-To będzie miły dzień.
Kopnął Uno w brzuch. 
- Nie dotykaj mnie!
Spojrzał na lekki grymas na twarzy towarzysza. Dzieciak dostał w brzuch z lewej pięści.. Okutej. 
-Wiele tracisz Kukiełko. 
Chwycił swój nożyk, zaczął wodzić nim po skórze dzieciaka.
Uno mruknął cos pod nosem i Złapał chłopaka za żuchwę. 
-Nie grzeczny...-Odparł nieco niezadowolony, po czym zatopił zęby w miękkiej skórze na jego torsie. Głęboko do
krwi. 
-Zrób to jeszcze raz a sięgnę po cos innego...-Mruknął ponownie sie uśmiechając. Oblizał usta i sięgnął ku jego napiętym mięśniom brzucha...
Gdy mężczyzna go ugryzł zasyczał. Bolało. Do tego tamten drugi też nie był delikatny. 
"Jak zwykle musiałem się w coś wpakować!" 
Miał tylko nadzieję, że długo go męczyć nie będą.
Stanął za nim, szarpnięciem zdarł mu spodnie. 
-Jak go oceniasz Uno? 
Polizał jego bok.. po czym zatopił tam zęby.. Chłopak mu smakował. 
Teraz rysował mu na pośladkach wzory z krwi.
-Bardzo ciekawy i smaczny...-sam zajmował się jego brzuchem, po czym zjechał zakrwawioną dłonią na jego członka.. Ścisnął go lekko. 
-Myślisz, że jest...Czysty?
Dan nawet nie mógł sie szarpać. Wolał teraz nie ryzykować. Bał się tego, co mogą mu zrobić. Już i tak był lekko pogryziony i pobity, a obawiał się, iż zaraz może być gorzej. Zamknął oczy. Wolał nie widzieć, co mu robią.
Włożył w niego palec. 
-Jest ciasny.. wiec nawet, jeśli nie.. to warto.
Uno na wzmiankę o tym zamruczał zmysłowo podniecony. Zaczął kierować się wyżej i po chwili, wpił się w jego usta, brudząc mu je jego własną krwią. 
To nie był jego pierwszy raz. Ale wiedział, że jeśli go nie przygotują będzie boleć. Wytrzyma, ale jednak nie uśmiechało mu się to. Do tego czuł w ustach smak własnej krwi.
- Chcesz pierwszy?- zapytał wreszcie.
-Tak... Później jest twój. 
Jadowity głos, rozpiął spodnie, wydobył tylko to co musi i w niego wszedł.
Uno uśmiechnął się wyczekując na krzyk bólu chłopaka. 
Jedna z jego dłońmi zjechała po torsie chłopaka zostawiając krwawe ślady... Chłopak wyglądał teraz jak po ataku jakiegoś dzikiego zwierzęcia.
Zagryzł wargę, ale nie krzyknął. Potwornie go zabolało. Patrzył wściekłym wzrokiem na Uno. Nie miał zamiaru dać mu tej satysfakcji z własnego krzyku.
Po prostu go brał.. Takie cało i tak nie było dla niego... A sex zawsze jest przyjemny... Dla gwałcącego
Uno mruknął niezadowolony... Orał paznokciami po jego brzuchu gryząc ramiona szyje nawet żuchwę... oj będzie miał pamiątkę po powitaniu.
Ledwo wytrzymywał to wszystko. Zamknął oczy. Czuł, że jeszcze trochę, a nie wytrzyma bólu i zacznie krzyczeć.
O to im chodziło. Rozdzierał mu tkanki, gdy dotarł do niego pierwszy krzyk.. Zamruczał.
Uno również ucieszył sie słysząc pierwszy krzyk. 
-Witamy w piekle...-Odpowiedział szeptem do jego ucha. I nagle zerknął w dół, chłopak był nieco podniecony. Niewiele... Wszak początki masochizmu bywają różne. Bawił się dalej kalecząc jego ciało, czekał cierpliwie na swoją kolej.
Co chwilę krzyczał z bólu. "Kur*a! Trafiłem do piekła za niewinność!" 
Nie szarpał się, bo wiedział, że będzie bardziej boleć.
Skończył, odsunął się. Wytarł, założył spodnie. 
-Droga wolna. 
Podszedł no nesesera i wybierał niektóre rzeczy do celi.
Zadowolony stanął za nim i jeszcze, gdy chłopak wydawał ostatni jęk wszedł w niego brutalnie. 
-Miałeś rację...Cudownie ciasny.- Poruszał się szybko rozkoszując chwila.
Krzyknął głośno, gdy ten w niego wszedł. Potwornie go bolało. Czuł jak po udach spływa jego własna krew.
Obserwował ich, oparł sie o ścianę. 
-Zadowalająca kukiełka.
Uno cieszył się seksem i krzykami chłopaka, nic nie mogło mu teraz zepsuć humoru.
Dan zachrypł już lekko. Od samego rana nic nie robił tylko krzyczał. Miał już dość.
-Wracam do celi. Baw się. 
Spokojnym krokiem opuścił pomieszczenie.